Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna www.wormsandbionicle.fora.pl
Forum o Worms, Bionicle oraz Hero Factory
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Oficjalne Story Forum - Legendy FWIB-Nui 2
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna -> Fan Fic & Work
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:26, 30 Paź 2008    Temat postu: Oficjalne Story Forum - Legendy FWIB-Nui 2

Zgodnie z zapowiedzią Kraahkanuvy biorę się za kontinuejszyn Legend FWIB-Nui części drugiej pod tytułem: „Złoty Wiek i Armia Zagłady”. 2 część będzie mówiła o zebraniu i odbudowaniu ponownie Armii Zagłady przez Ner`Zhula. Tymczasem FWIB staje się najbardziej popularnym Forum na świecie, nawet większym od PFB. Skorumpowani Admini i Moderatorzy PFB chcą najechać je. A co ja gadać będę, dalej dowiecie się w Fan Ficku. Zapraszam do czytania!

1. Początek Wielkiej Wojny
1. W barze
Cytat:
Zmęczony podróżnik stał zaciekawiony przy karczmie. Przyglądał się jej z uwagą. Mimo iż chciał odpocząć, przyglądał się jej z uwagą. Był w nieprzemakalnym płaszczu, nosił u pasa błyszczący miecz. Interesanci przyglądają mu się z uwagą. Kto to jest? I ruszają w dalszą drogę. Podróżnik westchnął zmęczony i zapukał. Gdy ręka była już bliska drzwi, nagle one się otworzyły. Jak zaklęte, pomyślał. Wszedł do środka.
W barze panowała atmosfera picia, wulgaryzmów i przezywania się. Podróżnik popatrzył na stoły. Wszyscy rozmawiali, pili, śmiali się, dowcipkowali, siłowali się na rękę, które podam padały pod siłą silniejszej, niektórzy grali w kartę, co chwila wiwatując i zabierając to, co było do wygrania. Podróżnik gardził czymś takim. Podszedł do barku i zobaczył na cały bar. Mimo, że było dziwnie, to było tutaj miło. Było ciepło, co zawdzięczały grzejniki. Barman przyjmował zamówienia. Podróżnik poprosił o jedno zimne piwo, a Barman zdziwił się jego głosem, jakby skąd go znał. Podróżnik wziął gazetę i przeczytał. Nic nie było ciekawego, jeden jednak artykuł go zaciekawił. "Wiwat! Zginął Książę Ciemności!". Ale nazwa, pomyślał. Już gorszego nie mogli wymyślić? Doprawdy żałosne, ale jego uwagę przykuło co innego. Niejakim "męczennikiem" został Kraahkanuva, czym bardzo się zdziwił. Zadziwiające! Kto mógł go pokonać. Ten ktoś musiał być naprawdę odważny i silny, żeby pokonać tak mocarnego wroga. Wziął kufel piwa i pił tak powoli, że można było policzyć liczbę łyków. Podróżnik odłożył kufel i beknął, ale nikomu się nie chciało śmiać. Wszyscy byli zajęci, jedyny barman się mu przyglądał. Podróżnik powędrował po gościach oczami. Nagle rozwarł oczy. W ciemnym rogu, przy małym stoliku siedział ktoś w płaszczu, podobnym do jego. Miał przed sobą pełny kufel piwa. Spojrzał na barmana, który też patrzył na tamtego z lękiem w oczach. Podróżnik przełknął ślinę i zapytał:
- Kto to?
Jego odpowiedzią było milczenie. Powtórzył pytanie, ale barman milczał. Był najwidoczniej przerażony. Powtórzył jeszcze raz pytanie, barman poprosił go na bok i szepcząc mu do ucha, mówił.
- Gościu nazywa się Tires - powiedział cicho barman. - Raz, jak odmówiłem mu darmowego piwa, chciał mnie zabić, ale się powstrzymał. Każdy się faceta boi. Od tamtego czasu nikt nie śmie do niego podejść lub spojrzeć mu w oczy. Facet jest straszny. Lepiej z nim nie zadzierać
- Dlaczego? - zapytał wciąż zaciekawiony podróżnik, jednocześnie wyjrzał trochę spod kaptura. Całą twarz miał pokrytą bliznami po ranach wojennych.
- Bo... - bał się przyznać do prawdy barman. - Bo się go boimy. Błagam, nie mówmy już o nim. Jak się dowie, że mówimy coś na jego temat, ukatrupi nas i zrobi z nas kupę popiołu.
Podróżnik odszedł, uważając rozmowę za skończoną, dopił kufel piwa i wciąż przyglądał się Tiresowi. Wziął znów gazetę i dalej zaczął czytać. Że tron objął jeden z generałów Kraahkanuvy, Ner`Zhul? Podróżnik zna Nera nie za bardzo, widział go raz, może dwa. Czyżby to Ner`Zhul odważył się pokonać swojego władcę? To jest zdrada. Podróżnik bardzo nie lubił zdrad. Zabijał tych, co tak robili. A znaczy: zabijałby. Bo przecież jest normalnym, zmęczonym podróżnikiem, który chce odpocząć w miłych progach karczmy. Ale jak się to mówi: pozory mylą. Nic nie wiedzą o nim, ledwo go każdy zna. Ma inny cel. Chciał podejść do Tiresa i popytać go o parę rzeczy itp. , ale barman mówił "Lepiej z nim nie zadzierać". Chciał na początku pójść i ogłosić pojedynek, ale teraz dopiero zrozumiał, że mógłby przegrać. Dotknął swojego miecza. A może i? Przełknął znów ślinę i poruszył się w jego stronę. Tires patrzy w podłogę. Podróżnik szedł normalnym krokiem w jego stronę. Kiedy był około dwa metry od stołu, Tires spojrzał na podróżnika. On śmiało usiadł obok niego na krześle. Tires zdziwił się. A więc jest jednak odważny ktoś tu? Najwidoczniej słowa barmana nie wbiły mu nic do głowy. Głupi bezmózgowiec. Podróżnik zauważył naszyjnik, który nosi na sobie. Jego końcówka była kształtu jakiejś figury. W jednej połowie była to czaszka, w drugiej trójkąt. Podróżnik nazwał to "Trójkątną czachą". Podróżnika nagle coś olśniło. Wiedział już, kto to jest ten Tires. Zapytał śmiało:
- Czy to ty należysz do Mrocznej Sekty?
Tires rozwarł oczy i popatrzył na niego. Był tak zdumiony, że chyba zaraz mu oczy wylecą. Wstał i patrzył zdziwiony na podróżnika, przecierając oczy. Kto mógł o tym wiedzieć? Złapał Tiresa i wyprowadził na zewnątrz.
- Skąd o tym wiesz, gościu? Skąd możesz wiedzieć "o nas"? - zapytał bardzo zdziwiony Tires. Podróżnik wskazał na naszyjnik, który po chwili Tires zdjął. - A jednak jesteś kimś, kogo poszukujemy. Nasza wyrocznia mówi, że pewnego dnia ktoś przyjdzie do mnie i zapyta "Czy ty należysz do Mrocznej Sekty?". A jednak to nie jest do końca taki idiota. Zawsze uważaliśmy go za tępego dupka. A więc... Musisz udowodnić, że jesteś dobry
- Jeszcze zobaczysz - powiedział pewny siebie podróżnik i wrócili do baru. Tam jeden z gości zdenerwował się na barmana, że piwo jest dwa razy droższe niż tydzień temu. Była okazja.
Podróżnik podszedł do gościa, lecz ten go odepchnął i groził mu śmiercią. Potem dalej zaczął się kłócić. Podróżnik kilka razy próbował, ale wciąż ten sam skutek. Tires przyglądał się z uwagą podróżnikowi. W końcu gość nie wytrzymał po milionowym uspokajaniu i kopnął podróżnika. Ten bardzo szybko wziął miecz i przeciął oponentowi głowę. Nastała śmiertelna cisza. Podróżnik schował miecz najwidoczniej zadowolony. Mimo iż podróżnik uratował barmana, to i on się przeraził stawianiem podróżnika. Przed chwilą miał wrażenie, że podróżnik boi się jak nie wiem co, a jednak odważył się zabić oponenta i odezwać się do Tiresa. Podróżnik odwrócił się, podszedł do Tiresa i wysunął rękę.
- Umowa stoi?

2. "Nowy"
Cytat:
Ciemny korytarz. Gdyby nie było lamp, by było jeszcze ciemniej. Po dwóch stronach o przeróżnych kształtach lampy do oświecenia. Na górze różne kształty. Wszędzie trójkątne czachy... Podróżnik był bardzo zdziwiony tym pomieszczeniem. Patrzył wciąż spod kaptura na otaczającego go ściany. Był bardzo ciekawe, co go czeka dalej. Patrzy w bok. Kolejna trójkątna czacha. Widać, że to jest jakiś znak i że najprawdopodobniej tak sobie wyrażają tego "Boga Mroku". Tires idzie wolno, żeby podróżnik popatrzył sobie wszędzie i wszystko obadał. Musiał się w końcu do tego przyzwyczaić. Tires był wyraźnie zadowolony nowym nabytkiem Fanatyka Mrocznej Sekty. Podróżnik też nie był zły. Lubił ciemne, straszne pomieszczenia. Doszli do końca. Na ścianie wymalowany był Trójkąt, a w nim jeszcze jeden trójkąt, a w tym dopiero trójkącie Oczy Demona. Tires wypowiedział jakieś słowa i ściana otworzyła się, pokazując wnętrze. Tires wyjaśnił podróżnikowi, że to jest sala ofiarna. Na środku sali był ołtarz do składania ofiar, a przy nim charakterystyczny naostrzony, srebrny nóż. I pomyśleć, co tu mogą strasznego robić. Podróżnikowi przeszły ciarki po całym ciele. Nigdy nie robił czegoś takiego, a teraz będzie miał do tego okazję. Okazję do zabijania? Tak. Po chwili zaczęli iść po schodach. Podróżnik jeszcze raz spojrzał na ołtarz. Z góry wyglądał jeszcze straszniej. Doszli do kolejnej ściany z wymalowaną czymś czerwonym Trójkątną Czachą, czyli symbolem Mrocznej Sekty. Tires nacisnął na klamkę, ale nie otworzył drzwi, lecz spojrzał na podróżnika. Jego oczy pytały, czy wytrzyma to, co zaraz zobaczy. Podróżnik się przeraził. Mimo, że Tires oglądał to co dzień, to on też był troszkę przerażony. Co tam jest? W końcu obaj przełknęli ślinę i weszli. Na pięcie podróżnik o mało co nie zemdlał. Wszędzie były ciała. Całe tysiące! Zmarli matoranie, toa, turaga, rahi i inne osoby. Podróżnik nie mógł na to patrzeć. Poodrywane części ciała, głowy, kończyny. Myślał, że zaraz zwymiotuje. Tires nie patrzył, tylko gapił się przed siebie. Po chwili były kolejne drzwi, bez żadnej ozdoby. Wszedli. I tutaj wreszcie spotkali żywą duszę. Wszędzie wokoło chodzili członkowie Mrocznej Sekty, co chwila mówiąc "Mrok z Tobą". Tires odetchnął z ulgą, nie patrząc już na tamto. Cały pokój wypełniał tłum fanatyków. Przy ścianie stało biurko, a na fotelu przy nim siedziała osoba. Sprawiał wrażenie bardzo silnego, jakby jego sama obecność miała powalić wszystkich na kolana. Tires powiedział mu, że o wstęp trzeba poprosić dowódcę, którym jest właśnie ten przy biurku, a potem zostawili podróżnika samego. Podszedł do biurka. Ich dowódca miał bliznę w pobliżu kącika ust, a oczy miał wyraźnie spokojne i poważne, ale miał też lodowate spojrzenie, pozbawione jakichkolwiek uczuć. Podróżnik stał przed nim i nie wiedział, jak zacząć mówić, ale oto rozmowa sama zaczęła się.
- Ach tak, znam cię - powiedział zaciekawiony dowódca. - Miło poznać nowego członka. Nazywam się Birdon, jestem dowódcą Mrocznej Sekty. Mam takie pytanko: Skąd się o nas dowiedziałeś?
- Nieważne - odpowiedział szybko podróżnik. - Mam własne cele o których nie mogę ci powiedzieć
Nastała chwila milczenia. To znaczy: Birdon i podróżnik milczeli, pozostali jak gadają, tak gadają. Birdon rzucał nowemu członkowi spojrzenia, lecz bez gniewu, bez złości. Był ciekawy jakby "tajnej misji" podróżnika. Ten zaś w duchu zastanawiał się, czy powiedzieć prawdę Birdonowi. Spojrzał do tyłu, zauważył, że Tires przygląda się podróżnikowi z uwagą. Tires chciał podejść i powiedzieć Birdonowi, żeby się od niego odczepił, ale to nie przystoi mówić do swojego pana. Tymczasem podróżnik dokonał wyboru: Powie wszystko Birdonowi, ale nic nie powie o sobie.
- A więc, mój dowódco... Chcesz dowiedzieć się prawdy? - Birdon kiwnął głową i zaczął podróżnik mówić. - A więc tak: Łaknę zemsty. Mam z tą osobą rachunki do wyrównania.
- Kto to jest?
- Ten facet nazywa się Kraahkanuva i... - zanim zdążył dokończyć Birdon odciągnął go na bok. - Co ci jest?
- Nie możesz na niego mówić na Niego po imieniu. Zrozum - zmrużył oczy Birdon. - My na niego mówimy "Mroczny Pan". Wiele złego wyrządził On. Nie chcę, żeby On wrócił. Nikt nie chce znowu tyle zła, tyle śmierci... Ale jeżeli już o tym mówimy, to powiedz, kim jesteś
- Moje imię nie jest ważne, panie - odparł trochę zagniewany podróżnik. - Ale to, co chcę zrobić. Wiem, że Mroczny Pan nie żyje, albo żyje, nie ma to znaczenia... Chcę go złamać. Chcę, żeby cierpiał, tak samo jak i ja kiedyś cierpiałem. Jeżeli masz encyklopedią we łbie, to powinieneś dużo wiedzieć na jego temat, czyż nie? Ale wpierw... chcę go ożywić, bo jak żyć nie będzie, to nic nie będę mógł zrobić... Tak?
- Tak, jeżeli zrozumiałem, o czym ty pieprzysz - odpowiedział trochę zmieszany Birdon. Nie chciał przedłużać rozmowy, więc odprawił podróżnika, pytając się jak, mają go nazywać. Nazwał siebie Srebrne Ostrze, za nic nie powie prawdziwego imienia. Później Tires dał mu potrzebne rzeczy do bycia członkiem w Mrocznej Sekcie, po czym odbyła się uroczystość zdobycia nowego członka. Srebrne Ostrze teraz zrozumiał, że zaczyna nową erę w swoim życiu.

Tymczasem Ner`Zhul rozpoczął poszukiwania niedobitków jego armii. Wszystko padło na PFB, więc tam wszystko zaczął. Wysłał pięć drużyn wojowników na przeszpiegi, on sam siedział tej nocy na tronie w swojej normalnej postaci, rozmyślając. Rozmyślał na temat wszystkiego. Mimo że Kraahkanuva nie żyje, on wciąż jakby się bał, że w pewnym momencie wejdzie tu i zniszczy go, dlatego bał się trochę i z tego powodu podwoił straż. Jak Kraahk miał wielu wrogów, tak on będzie ich też miał wiele. Jego obecnym zadaniem było znaleźć wszystkich niedobitków armii. Wiedział, że będzie ich mało i każdego zrobi generałem. Później spróbuje ożywiać zmarłych, ale jest tu ograniczenie. Nie ożywia samych zmarłych, ale od razu zamienia ich w nieumarłych. Kiedy uda mu się zebrać wielotysięczną armię, zacznie ich kierować na słabsze plemienia wrogów, żeby wtedy zmarłych ożywiać i tak w kółko, aż zbierze przynajmniej milion wojowników. Wtedy będzie gotów na przejęcie świata. Jedynym wrogiem z którym nie chciał walczyć była Spatia. Wiedział, że przecież trzeba ją zniszczyć ze względów tych, że jest żoną Kraahkanuvy, ale Ner`Zhul nie będzie śmiał jej tknąć. Ale jak przyjdzie? Ner będzie jej unikał. Nagle coś zapukało do wrót. Nie krzyknął "Wejść" tylko podbiegł do drzwi i otworzył je. Wróciła jedna drużyna z... nikim. Zhul dał im odpocząć, zamknął wrota i nie wiedział, co począć. A jak nikogo nie znajdzie? Zdjął go strach. Dopiero teraz zrozumiał, że wszystko sprzeciwia się przeciw niemu...

3. Żądza Zemsty
Cytat:
Zajaśniało słońce, zajaśniając jego sylwetkę. Szedł na czele pochodu, co chwila patrząc do tyłu. Było gorąco, żar lejący się z nieba gotował wszystkich i nieubłaganie parzył w zbroję. Kierownik pochodu był piękny, milczał i był poważny. Każdy na jego widok oddawał mu cześć, ten na nich nie patrzył. Szedł przed siebie, nie oglądając się na boki, co jakiś czas patrząc do tyłu. Kto to był? Nikt nie wiedział. Lecz kto za nim szedł, to każdy wiedział. Skiny. Brutalne Skiny chodzące posłusznie za swym panem. Kto był on, urodziwy dowódca Skinów i chyba niebrutalny? Dziwili się mieszkańcy, patrząc na niego. Doszedłszy do rozwidlenia, ich pan rozdzielił Skinów na dwie grupy i każda poszła w inną stronę. Czegoś szukali. Tak, wiem, że ciekawi was, kto to. A był to Necros. Nie ten wcześniejszy Necros, co zachowywał się trochę dziecinnie i tak wyglądał, teraz wyrósł na kogoś, kto dorównuje swojemu zmarłemu ojcu... Miał na jednym z palcu pierścień z podobizną Rasheda. Wyleciała mu z oka łza. Nie zapomniał tego i nigdy nie zapomni. Zdjął pierścień i ścisnął go w ręce. Targała nim żądza zemsty na parszywej, głupiej, idiotycznej ciemnoty o sylwetce gluta, który nie był kto inny jak Kraahkanuva. Chciał go chętnie ukatrupić za to wszystko, co się stało. Chciał mu odrąbać łep. Chciał mu wyrwać ręce, nogi, stawy, kończyny, żeby poczuł taki sam ból jaki czuje Necros. Pragnął tego. Zemsta śniła mu się, na chwilę o niej nie przestawał myśleć. Stracił Rasheda. Ale Necros nie zna nikogo, kto jest bliski Kraahkanuvie. Wysłał Skinów na poszukiwania Kraahka, ale nigdzie go nie mogli znaleźć (Tak dla wiadomości: Necros nie wie o tym, że Kraahk został zamrożony). Spodziewał się tego, że ktoś go zabił, więc zabije tego, kto go zabił. Doprawdy pokręcone. Ale z drugiej strony czuł, że on gdzieś jest. Czeka, zapewne obserwuje Necrosa i śmieje się z jego nieporadności. Stary dziad. Zasrany tchórz. Nadęty kozi bufon. Tak Necros w duchu nazywał Kraahkanuvę. Tego pyszałka Kraahkanuvę. Wyruszył w dalszą drogę. Prędzej czy później go znajdzie. MUSI znaleźć. Tak przysiągł sobie w imię jego świętej pamięci ojca. I tak się stanie...
Tymczasem Srebrne Ostrze, Tires, Birdon, Tales, członek Mrocznej Sekty, gruby, ale jeden z mądrzejszych, Korton, typ tego, co składa ofiary. A więc: Srebrne Ostrze, Tires, Birdon, Tales i Korton siedzieli na ławkach i odmawiali modlitwę do swojego mrocznego Boga, używając przy tym swoich Trójkątnych Czach. Ostrze modlił się za co innego, niż inni. Niespodziewanie Tires wstał, otrzepał się, wziął swój naszyjnik i zabierał się do wejścia. Podobnie i po chwili Birdon oraz Tales. Wstali i odchodzili. Zaciekawiony Korton klęczał przy Srebrnym Ostrzu, nasłuchując, co mówi pod nosem. Jedyne, co zrozumiał to to, że pragnie jakiejś zemsty. Korton przypomniał sobie, że Srebrne Ostrze już coś tam wspominał o tym. Korton nie mógł dalej dosłyszeć, więc wstał, popatrzył jeszcze chwilą na Srebrne Ostrze i odszedł. Po kilku pełnych ciszy minutach, Srebrne Ostrze zauważył, że jest sam. Wstał i rozpatrzył teren. Przechodził i patrzył na przeróżne zdjęcia. Na jednym z nich było wyobrażenie sobie Boga Mrocznej Sekty. Miał podpis, a w podpisie imię ich Boga. Ciekawe, pomyślał. Szedł dalej, dalej, aż w końcu zatrzymał się przy jednym obrazie. Przetarł oczy. Nie wierzy własnym oczom. Faceta na obrazie gdzieś już widział, ale nie wiedział gdzie. Przypatrzył mu się dokładnie. Nie może dopatrzeć. Po chwili namysłu zaczął iść dalej. Widział dalej różne obrazy, coraz bardziej przerażające, mroczne i rzeźnicze. Wrócił na jedno z ławek i zaczął rozmyślać. Dołączył do Mrocznej Sekty nie z powodu tego, że chce wierzyć w ich Boga, ale przez coś innego. Kierowała nim jego żądza zemsty. Obecnie Necros też to czuł. Obaj dążyli do tego samego, jakby mieli te same myśli. Ale łaczy ich tylko to, różnią się obaj bardzo. Srebrne Ostrze po bardzo długim czasie w końcu wyszedł.
Obecnie Ner`Zhul z niecierpliwością czeka na dalsze wieści drużyn, których wysłał. Usiadł na tronie w swojej formie giganta. To już niedługo... Niedługo znów przyjdzie władza... Znowu będzie walczył u boku swojej ukochanej armii. Ale wciąż miał wrażenie, że coś się stanie, że wszystko pójdzie się kochać (jakby kto nie wiedział: jego całe przygotowania będą na nic). Przyszły już dwie drużyny, wciąż bez rezultatu. Musi czekać na pozostałe trzy. Czeka, czeka... Jak tu można być cierpliwym, kiedy chce mieć się wszystko od razu? Ner był bardzo niecierpliwy. Denerwuje się, kiedy coś się nie udaje. Nawet normalne na świecie rzeczy. Nagle coś zapukało do drzwi. Ner`Zhul znów zamienił się w formę Toa i pobiegł bardzo szybko. Przy drzwiach stała kolejna drużyna wojowników, po ich twarzach można było wyczytać, że są uradowani.
- Panie... - zaczął lider drużyny. - Myśleliśmy już, że znów wrócimy z niczym, gdy tu nagle widzimy kogoś, kto walczy
- To... ten? - Ner`Zhul wskazał palcem na wlokącego się z tyłu wojownika.
- Ehem - odparł. - No to chcieliśmy mu pomóc i okazało się, że kiedy wygraliśmy pojedynek, ten wojownik odpowiadał twoim rysopisom, panie... Jest jednym z armii
Ner`Zhul zamilkł. Był bardzo szczęśliwy. Jednak nie wszystko pójdzie na marne! Zobaczył wojownika. Szedł z tyłu, utykał na lewą nogę. Był szkieletem. To odpowiadało, bo Ner miał w swojej armii samych Nieumarłych. Uścisnął go i od razu mianował pierwszym Generałem. Ten poznał swojego władcę od razu. Mimo iż wiele lat temu walczył z nim w bitwach pod różnymi miastami, to nigdy nie zapomniał o swoim Lordzie. Odszedł, biorąc zbroje generała. Ner`Zhul wyszedł na powietrze. Była teraz zima, a co za tym idzie: Niedługo Gwiazdka. Ner bardzo lubił śnieg i lód. W końcu był w swoim żywiole. Całą fortecę zrobił z tytanowego lodu. I teraz, kiedy znaleźli przynajmniej jednego z jego armii, był uradowany. Uradowany pierwszy raz od 100 lat...
Paliły się ogniska. Wszędzie spali zmęczeni. Skiny. Spali w namiotach i każdy miał twardy sen. Jeden namiot był okazały i był większy. Tam był Necros. Siedział przy stoliku i rozmyślał, mając na sobie wciąż pierścień z podobizną ojca. Co jakiś czas wychodził i patrzył. Miał takie głupie wrażenie, że chodzi wokół namiotu Rashed. Ale to były tylko głupie przewidzenia. Jednak po chwili zaszył się w namiocie i spał. W nocy coś uderzyło o płachtę namiotu. Necros bardzo szybko wstał i wziął kij. Co to może być? Bał się wyjść, ale poszedł i wyszedł. Wciąż tak samo, ale coś mu nie pasowało. Był stołeczek przy namiocie, a tu nagle przewalony... Nagle coś go złapało za gardło i postać trzymająca go tak, wpędziła do namiotu, zamykając płachtę. Przybił Necrosa do ściany.
- Złe wybrałeś miejsce do walki, koleś - powiedział uśmiechając się Necros. - Wystarczy, że krzyknę, a moi podwładni zamienią cię w proch
- Nie chcę ci robić nic złego, Necr - odparła postać. Necros był bardzo zdziwiony tym, że zna jego imię. Z szyi postaci wyjrzał naszyjnik. Trójkątna czacha... - W Mrocznej Sekcie nazywają mnie Srebrne Ostrze. Nie chcę ci przeszkodzić, wręcz przeciwnie, chcę ci pomóc
Znikł uśmiech z twarzy Necrosa, a Srebrne Ostrze upuścił go. Necros spodziewał się śmiertelnej walki, a tu tymczasem przyszedł pomocnik.
- Powiedz, o co dokładnie ci chodzi - powiedział Necros.
- Pragniesz tego samego, co ja. Obaj chcemy go zabić. Nie tylko tobą targa żądza zemsty, mną też. Jeżeli się do mnie przyłączysz wraz ze wszystkimi Skinami będziemy nie do pokonania. Kraahk nie będzie miał z nami szans... I jak, Necr? Przyłączysz się do mnie czy mam sobie pójść?
Necros zamyślił się. Nadarzyła się kolejna okazja do zemsty. Zemsta będzie słodka, pomyślał Necros i uścisnął rękę Srebrnemu Ostrzowi.

4. Bitwa o Sandorin cz. 1
Cytat:
Adamziomal był w nieciekawej sytuacji. Był przywiązany do krzesła, miał nad swoją twarzą zapaloną lampkę, która go oślepiała i nad nim w cieniu stała jakaś osoba. Było tylko widać łapę z naładowanym pistoletem. Ziomal bał się. Nie wiedział, skąd się tu wziął. Był baaardzo przerażony, a postać w cieniu miała w oczach nienawiść. Kto to był? Mimo tej całej nienawiści Adamziomal czuł, że ten ktoś jest mu bliski. Ojciec, brat, bratanek, kuzyn... Niespodziewanie postać strzeliła w nogę Adamziomalowi, a on skrzywił się z bólu. Postać wyszła z cienia. Tym razem Adamziomal przeraził się nie na żarty. Był to Brikfest, ale jakiś inny. Miał na sobie płaszcz, na twarzy pełno blizn, przypięty u pasa miecz, a na szyi miał amulet. Trójkątna czacha... Lecz oto zaczął Brik mówić.
- Wreszcie cię dopadłem, debilu... Będę miał okazję cię załatwić. A więc giń, wypierdku!
I nagle Adamziomal obudził się, cały spocony. Była pełnia księżyca. Był słychać, że wartownicy za drzwiami chrapią. Niech chrapią... Kto będzie tak głupi atakować teraz? Przecież każdemu chce się spać. Każdy pewnie w łóżku śpi, a niektórzy złodzieje czekają, aby kogoś okraść. To jest prawdziwa rzeczywistość. Adamziomal przeciągnął się i położył się znów, zamykając oczy. Po chwili miał kolejny sen. Śniło mu się, że spada z dość stromej góry. Spada, spada... I nagle łapie go ptak i wznosi go na górę, a on znów na szczycie spada, a potem znów go łapie i na górę... I tak w kółko. W pewnym momencie spadał, ale już go ptak nie łapał. Gdy spadł na sam dół, nie poczuł bólu, ale strach. Przed nim stała prawie cała populacja PFB. Wszyscy... Nuparu2, Nivawk Nuva, Lemonardo, Ares, DD, ToP... Po prostu wszyscy, nikogo nie zabrakło. Każdy był przygotowany do walki. Co to ma znaczyć? Adamziomal wstał, chciał wyjąć broń, ale jej nie miał. N2 wziął swoją broń w górę i nakazał natrzeć na Ziomala. On się próbował bronić, ale rozwalili go w ułamek sekundy. Obudził się znów, przerażony. Co te sny mają znaczyć? PFB, Brikfest... Nie wiedział, o co chodzi. Nie miał żadnego Proroka, który mógłby mu wyjaśnić znaczenie tych snów. Ale położył się znów, ale tym razem zasnął spokojnie.
Mimo iż wszyscy spali, jedna osoba nie spała. Ta osoba rozmyślała o wszystkim. O wszystkim? Tak. Odkąd umarł Kraahkanuva, ta osoba nie zaznała żadnego spokoju. Tą osobą była... Spatia. Przerażona wszystkim, co się ostatnio stało. Zmarł Kraahkanuva... To ją najbardziej dotknęło. Wszystko zeszło na dalszy plan. Teraz chciała, żeby Kraahk znów żył. Ba, ale jak? Na razie nie ma o tym mowy, jeżeli Ner`Zhul się dowie, że Kraahkanuva znów żyje, rozgniecie go jednym szturmem. Trzeba być TYLKO cierpliwym... Ale Spatia nie może. Teraz kryje się w jednej z jaskiń. Ner`Zhul, odkąd przejął wszystko, co Toa Cienia, rozgniótł tych, co byli najbardziej oddani swemu panu. Ner zmienił się bardzo. Wcześniej myślał, że nic się nie uda i nikogo nie zabije, a teraz tnie i rąbie wszystko, co wrogie. Targała nim żądza władzy. Właśnie ta żądza go bardzo zmieniła. Zabija wszystko, co będzie stawiało czoło. Nie jest w ogóle smutny, tylko ma czarny humor. Wrogowie rozpryskują się od jego wojsk. Jest za silny. Nagle Spatia wstała, bo było słuchać tętent dwóch koni. Stanęły, a dwóch rycerzy ze sobą gadało. Spatia wyjrzała przez mały otwór. Dwa szkielety w czarnych zbrojach, żartowali i dowcipkowali. Gdyby nie straszne, czarne miecze u pasa, to by mogli być klaunami. Ich śmiech można było usłyszeć z daleka.
- Wiesz, Dress, to było właśnie tak! - zaniósł się śmiechem jeden z nich. Drugi, nazwany Dressem, zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Ej, może zrobimy dowcip... Pamiętasz tą Sratię czy jakoś tak, o której mówił Lord Ner`Zhul? Może będziemy ją szukać? Nastraszymy tą sukę - zaniósł się znów śmiecem Dress.
- Oki - odparł z chichotem. - A najpierw zaczniemy od tej jaskini - wskazał na tą, gdzie była Spatia.
Ona zaś odeszła od kamyków, cierpliwie czekając na żołnierzy. Tamci obsunęli kamień i weszli do środka, od czasu do czasu mówiąc "Kici kici". Spatia odsunęła się i zaczęła iść tropem żołnierzy. Dress patrzył za każdy kamień z uśmiechem. Chcieli zrobić to, co chcieli. Spatia wzięła się w garść i wyjęła zza pasa nóż. Ten sam nóż, co zawsze. Wzięła i zaczęła znowu iść tropem tamtych. Po chwili, kiedy pierwszy szkielet (nie Dress) odszedł, Spatia złapała od tyłu Dressa i przyłożyła do szyi nóż. Dress nie był silny, więc nie mógł wyjść z objęć Spatii. Nie wiedział, kto go złapał. Spatia uderzyła w jego głowę rękojeścią noża. Jednocześnie Spatia przeraziła się, bo tamten szkielet usłyszał to. Zaczął iść w stronę dźwięku, a Spatia nie miała gdzie się ukryć, więc kucnęła za jakimś głazem. Szkielet podszedł i zbadał puls Dressa. Żył, więc Szkielet walnął mu raz w twarz, a Dress wstał bardzo szybko i zaczął się kłócić ze Szkieletem, że to on go przetrzymał i go walnął. Skończyło się na tym, że dwójka zauważyła Spatię, jak ta spróbowała uciekać. Wzięli się za łby i zaczęli ją gonić. W ich ociężałych zbrojach trudno było dogonić Spatię, która nie dość była jeszcze szybka, bo była amazonką. Spatia wybiegła i jak najciaśniej zakryła wejście wielkim kamieniem, wsiadła na jednego ich konia i zagalopowała gdzieś daleko, żeby tylko jak najdalej od jaskini. Tam Dress i Szkielet walili i wołali o pomoc, ale ściany były tak dźwiękochłonne, że nic nawet z bliska nie było słychać. Zapowiadała się dłuuuuuga noc...
Nastało rano. Pierwsi doradcy biegli, żeby powitać swojego króla, Lorda Ner`Zhula. Pukali do wrót, ale strażnicy nie pozwalali wejść. Ner`Zhul tymczasem był rozwścieczony. Kiedy dowiedział się, że jego rycerze zostali wykiwani przez kobietę, opanował go szał. Kisiał ze złości. Każdy bał się tam wejść, a Ner siedział na tronie i rozmyślał, jak to zawsze. Doradcy chcieli wejść i coś mu powiedzieć, myśleli strażnicy, bo bardzo prosili i błagali na kolanach o wejście. Ostatecznie strażnik kazał wejść najstarszemu z nich, Ronterowi. Ronter wszedł i odetchnął z ulgą. Dawno nie był w sali tronowej. Szedł i w duchu prosił, ażeby Ner`Zhul się nie wściekł, ale on siedział na tronie i patrzył w podłogę, rozmyślając. Ronter złożył mu pokłon. Dopiero teraz Ner zauważył, że stoi przed nim jego doradca, a nie jakiś pobrudzony zwiadowca. Ner`Zhul wstał i czekał, aż Ronter powie, o co mu chodzi. Ale obaj milczeli. Ronter bał się, czy Ner się nie zdenerwuje przez to milczenie. Co chwila coś chciał powiedzieć, ale słowa mu ugrzęzły w gardle. Nie mógł wypowiedzieć ani słowa.
- A więc tak, mój panie - odezwał się po chwili Ronter. Ner`Zhul jakby poczuł ulgę i usiadł, patrząc na Rontera. - Mam dwie dobre wiadomości. Pierwsza to ta, że twoim rycerzom udało się złapać Spatię. Druga to ta, że jakieś szkielety walczą z jednym miastem Złotego Imperium
- Eeee? - zdziwił się pozytywnie Ner`Zhul. Uśmiechnął się, pierwszy raz od paru godzin. - Trupy? To się nazywa "Świt żywych Trupów", hahah. Jakieś więcej danych?
- Nooo... Miałem propozycję, żeby te Trupy się do nas przyłączyły. Wyślij swoje wojska na pomoc im. Jeżeli wygrają, tamci się do ciebie przyłączą
- Ja wyślę??? O nie, drogi Ronter. Ja też tam pójdę!

C.D.N.

5. Bitwa o Sandorin cz. 2
Cytat:
Sandorin był jedną z największych miast i potęg Złotego Imperium. Miała bardzo dobrze zbudowane mury, wysokie, a na nich operowali wyszkoleni łucznicy i kusznicy. Była też gigantyczna, jak się wydaje, niezniszczalna brama i tam też stali strażnicy. Po prostu: Sandorin jest potęgą. Dopiero teraz Ner`Zhul to zrozumiał, stojąc na czele swojej armii. Dookoła do niego byli jego wojownicy i też patrzyli z przestrachem na wielkie mury. Strażnicy byli gotowi na wszystko. Jak Ner`Zhul ma przejąć to miasto? On nie wie. Nikt nie wie. I chyba wiedzieć nie będzie. Wszyscy byli przerażeni. Tuż za nimi były Trupy. Są to najbardziej brutalni wojownicy. Ner zyskał ich zaufanie i zasilili jego armię. Ale czy to nie pójdzie na marne? Ner`Zhul odwrócił się. Trochę dalej były tarany i drabiny oraz balisty do oblężenia. Ner`Zhul odwrócił się znów i patrzył na mury. Zobaczył na wszystkich wojowników. To bardzo przypominało mu wcześniejsze bitwy, wtedy, kiedy był jeszcze "sobą". Przypomniał jeszcze swoją poprzednią bitwę, kiedy to walczył z oddziałami Dynamite i Gorna. Przypomniał sobie tamten triumf i uczczenie wygranej. Gdyby tak było teraz... Ale przy tym mieście te nadzieje są nieliczne. Miasto jest za dobrze ufortyfikowane. Ner`Zhul chciał co chwila dać rozkaz do ataku, ale słowa mu ugrzęzły w gardle, na widok tej fortecy. Fortecy?... To mało powiedziane. To jedno miasto mogło być państwem. Nagle Ner odwrócił się. Z tyłu przyjeżdżały katapulty. Już czas... Ner`Zhul poszedł i stanął przed armią swoją. Dopiero teraz można było zauważyć, że ma na sobie jakiś hełm. Stanął przed wojskiem swoim z tym razem nie uczuciem przerażenia a dumy. Stanął, otworzył usta, ale nic nie powiedział. Ale zaczął mówić z lekkim strachem.
- Wojownicy! Rycerze! Żołnierze! Nadszedł ten dzień, w którym stoczymy pierwszą, wielką bitwę. Jak widzicie, wróg ma miażdżącą przewagę. Ale nie możemy się dać! Będziemy walczyć do ostatniej kropli! Wasze przeznaczenie jest za tymi murami! DO BOJU!!!
Wszyscy unieśli bronie. Potem wszyscy rzucili się na mury!
Z pierwszej linii prawie wszyscy umarli, ale kilku udało się schronić pod samymi murami i stawili czoła strażnikom, którzy byli miażdżeni przez wroga. Wojownicy za pomocą tarcz chronili tarana, który po chwili doszedł do bramy i zaczął w nią walić, ale ta ani drgnie. Nagle brama otworzyła się i wybiegli z niej wojownicy. Nikt z armii Ner`Zhula nie zdążył wejść za bramę, gdy ta po chwili się zamknęła. Stanęły pierwsze drabiny i wojownicy Nera weszli na mury. Niestety, niektórzy zostali zepchnięci lub zabici na górze, ale przeważająca liczba wroga rozwalała wszystkich łuczników na murach, niszcząc najgorszy problem. Potem żołnierze zasypali się po całym mieście, zabijając wszystko, co wrogie. Ner`Zhul wpadł w samo pole walki i zabijał i ciął siły dobra. Na razie walka przebiega dobrze. Po chwili waliły katapulty, niszcząc wieżyczki i troszkę mury. Obsługa pierwszego taranu została rozbita, a sam taran został pocięty na kawałki. Żołnierze Ner`Zhula oswobodzili drugi taran i ten wziął się za niszczenie bramy. Ner`Zhul odszedł i patrzył na wszystko ze wzgórka. Wszystko szło pomyślnie, ale niestety wszyscy konni zostali zniszczeni. Jeden z żołnierzy Sandorinu wybiegł i pobiegł w stronę Ner`Zhula. Ten po prostu wyjął miecz i gdy ten żołnierz był blisko, Ner jednym ruchem odciął mu głowę. Ci żołnierze są śmieszni... Tymczasem Trupy niszczyły wszystkich, nawet swoich, którzy im przeszkadzali. To są dopiero brutale. Nic, tylko zabijać umieją. Nagle coś wyleciało zza murów. Jakiś wielki pocisk. Był, jak widać, wycelowany prosto w Ner`Zhula. Ten szybko odbiegł. Eksplozja uderzenia rozwaliła dwie katapulty i zostały tylko 2. I jak tu nie przeklinać kiedy wszystko się wali. Konnym Sandorinu udało się zabić jednego z obsługi taranu, więc Ner`Zhul wyciął sobie drogę i zajął miejsce. Z jego pomocą szło taranowi trochę lepiej. Zza murów można było słychać krzyki mordowanych. Kogo mordują: Złych czy dobrych? Ner jednak nie miał czasu na rozmyślanie. Kolejny jeździec próbował zabić kogoś z obsługi, więc Ner`Zhul puścił na chwilę taran, podbiegł do zamachowca, ściągnął go z konia i Ner`Zhul obciął mu najpierw rękę, potem drugą, potem zmusił do klęknięcia i odciął głowę, a potem znów zaczął trzymać tarana. Trupy szły przykładem Nera i też zaczęli ściągać żołnierzy z koni i zabijać. Po paru wyczerpujących minutach nie było już w ogóle konnych ani Ner`Zhula, ani Sandorinu. Została tylko sama piechota. Kilku żołnierzy Nera weszło na drabiny, wzięli łuki i strzały i zaczęli stąd strzelać do żołnierzy wroga. Nagle świsnął drugi, wielki pocisk, ten sam, co strzelił w Ner`Zhula. Celował prosto w tarana. Udało się obsłudze odbiegnąć od celu, ale i tak kilku żołnierzy zostało poranionych, a taran był rozwalony doszczętnie. Piechota Sandorinu nagle weszła przez bramy, które się otworzyły i na placu boju zostali tylko żołnierze Ner`Zhula. Zaśmiał się. Uważał ten Sandorin za totalnych tchórzów. Żołnierze, ci co weszli na mury i strzelali z łuku, zeszli na dół i zaczęli rozgramiać tych, co weszli za bramę i próbowali załatwić wroga na inny sposób. Ner`Zhul już gwizdnął po trzeciego tarana, gdy nagle brama otworzyła się, a zamiast zobaczyć kolejnych rycerzy z Sandorinu, ujrzeli swoich, a przy nich pozabijane trupy żołnierzy Sandorinu. Niektórzy, ci co przeżyli, uciekli gdzieś daleko, ale tam zostali napadnięci i wypatroszeni przez żołnierzy Nera. Wszyscy unieśli ręce w geście wygranej. Ner`Zhul był bardzo uradowany. Potem wyrzucił wysoko w niebo swój miecz, który potem padł na ziemię z hukiem, robiąc lód. Lód, wszędzie lód... A potem Sandorin zamienił w jedną wielką fortecę lodową. Pierwsze miasto Złotego Imperium zajęte. Ale Ner`Zhul wiedział, że to dopiero początek Wielkiej Wojny. Wojny, którą mógł wygrać!
Tymczasem Spatia siedziała w celi. Chronili ją ci sami żołnierze, co wtedy w nocy. Dress i Girgon, jak się nazywał. Była noc i obaj chrapali. Spatia nie spała, czekała, aż oni zasną. Ale to się na nic nie zdało. Dlaczego? Jak się okazuje, kraty były pod napięciem. Owinęła sobie papierem poparzoną rękę. Dress nagle ocknął się, ale znów zasnął. Girgon bardzo głośno chrapał, jak nie wiadomo co. Spatia też była bardzo senna. W końcu zasnęła. Dress usłyszał, że ktoś śpi. Szedł powoli i cicho, żeby nie obudzić towarzysza. Spatia spała. Jemu spać się odechciało. Spojrzał na Spatię. W ułamek sekundy zapomniał o wszystkim, co się działo poprzedniej nocy. Spatia była piękna. Dress teraz żałuje, że jest szkieletem, to może Spatia by inaczej na niego patrzyła. Ale nie ma mowy. Spatia była biomechem, on - szkieletem. Nie ma co. Nagle coś huknęło. Obudził się Girgon i Spatia. Coś dobijało się do drzwi. Postać rozwaliła drzwi i jednym ruchem pozbawił przytomności Dressa. Zanim Girgon się ocknął, dostał w łeb. Postać szukała kluczy i znalazła je, otwierając kraty. Osoba otworzyła drzwiczki i zobaczyła na Spatię. Wyciągnął rękę do niej. Ta się nie ruszyła.
- Ej, no co to? A gdzie całus za ratunek? - zaśmiała się postać. - Nieważne
- Kim... kim jesteś? - zapytała Spatia, zmieszana. Zauważyła, że postać ma amulet z trójkątną czachą. A więc ktoś z Mrocznej Sekty.
- Zwą mnie Srebrne Ostrze. Jestem członkiem Mrocznej Sekty. Kaput? A teraz chodź. Wojownicy mogą się zaraz ocknąć

6. Odcinek Specjalny Mroczna Sekta od korzeni
Cytat:
Założycielem Mrocznej Sekty był Iceagex. Założył ją wiele lat przed Wielkim Kataklizmem. Na pewien czas nie było nikogo, sam Iceagex. Myślał, że to nic nie da i organizacja pójdzie się kochać. Pomodlił się do swojego boga, który miał na imię Machon. Potem następnego dnia jak na życzenie zaczęli przychodzić, wśród nich jeden z przyjaciół Iceagexa, Archimedes. Później, gdy Iceagex odszedł nikomu nie mówiąc, na ich nowego kapitana wybrano dzielnego Archimedesa. Wszystkim było dobrze. Po wielu tygodniach i miesiącach było ok. 70 fanatyków Mrocznej Sekty. Gdyby Iceagex to zobaczył, to by się bardzo ucieszył, myśli Archimedes. Później jednak zaczęło się pogarszać. Wrogie organizacje zaatakowały dotychczas bezbronną Mroczną Sektę. Przed wielką bitwą wszyscy modlili się do Machona. On wysłuchał ich i walczył "razem" z nimi, co znaczy, że rano nagle pojawili się wojownicy, którzy byli niemowami. Nic, tylko walczyli z wrogami, a po zwycięstwie nagle znikli. Wszyscy wierzący w Machona wiedzieli, że to on go zesłał i za to bardzo Machonowi dziękowali. Ale to nie był koniec problemów Mrocznej Sekty. Potem inna organizacja pomodliła się do swojego boga i zesłała na Mroczną Sektę plagę. Udało im się wygrać z tą plagę i ogłosili stan wojenny z tamtymi. Podczas wojny zginął Archimedes i nie mieli dowódcy. Przez całą wojnę każdy działał na własną rękę. Po niestety przegranej bitwie pozbierali się i zrobili wybory na nowego władcę. Obaj wybrani mieli po równo głosów i byli to bracia bliźniacy: Romeon i Daron. Gdy wszyscy jednak wybrali Romeona, to Daron następnego dnia uciekł, ale tam ciągnęła go zemsta. Pewnej nocy zakradł się i zabił swojego brata. Nie dali mu rady, ucieknął i wiódł życie pustelnika. Później dowiedział się, że Mroczna Sekta została wyniszczona przez barbarzyńców. Ze swoją żoną i synami utworzył na nowo Mroczną Sektę, a Machon znów ich wysłuchał i przysłał nowych członków. Wśród nich już znany Korton. Był tymczasem nowym dowódcą, bo Daron zmarł po wielu groźnych latach. Groźnych, bo wciąż barbarzyńcy walczyli z nimi. Pewnego dnia Korton posłał do siebie członków Mrocznej Sekty i mówił:
- Bracia! Widzicie, co się u nas dzieje! Barbarzyńcy nacierają! Musimy uciekać z tej pustyni, bo jak widzicie wszystko tutaj przynosi nam tylko ból i cierpienie. Jutro pakujcie się, bierzcie wszystko, co potrzebne. Wyruszamy
Nazajutrz wszyscy do drogi byli gotowi. Korton też do ucieczki namówił swojego przyjaciela, Talesa. Po drodze napotkali jeszcze jednego ochotnika, Birdona, czyli przyszłego dowódcę. Korton był u jasnowidza Mrocznej Sekty. Ten mówił, że Machon przekazał mu wiadomość, że wkrótce Birdon będzie nowym wodzem. Korton nie rozgniewał się, wręcz przeciwnie, ucieszył się, że jego przyjaciel Birdon będzie dowódcą. Ale nie mógł niczego powiedzieć.
Śnieg, śnieg, śnieg, lód, lód, lód, grad, grad, grad... Takie widoki ma teraz Korton przed sobą. Są na jednej ze sławnych pustyń lodowych. Pustyń... Dużo lodu jest na nich. Wydawało im się, że wyszli na Antarktydę, ale jednak nie. Korton zaczyna się poddawać, nie może wytrzymać. Pewnego dnia przekazał Birdonowi, że już nie może i jemu przekazał dowództwo. Opierał się trochę, ale w końcu posłuchał Kortona i został nowym wodzem Mrocznej Sekty. Niezbyt dobrze cieszył się ze swojej nowej posady, ale przyzwyczaił się. Po wielu dniach i nocach, około trwało to 2 lata, wyszli wreszcie z lodowych krain, tym razem natrafili na tropiki. Na puszczę. Zabijali wszystkie zwierzęta i dawali ofiary Machonowi. Ten w zamian niszczył wszystkie przeszkody i mogli przejść je bez trudu. W połowie drogi zaczyna się następna historia...
Trzej bracia, Aron, Buzed i znany już wam Tires pokłócili się. Aron mówił, że to on ma zostać teraz głową rodziny, bo słyszał tak od ich ojca, zaś Buzed i Tires kłócili się z nim, że to oni mają być ich "panem". Birdon zatrzymał na jeden tydzień pochód i chciał zakończyć swar. Każdy przez ten tydzień ma przejść całą puszczę i zebrać coś bardzo cennego. Ten, który będzie miał najlepszy okaz i wróci pierwszy, Birdon uzna go za ich głowę rodziny. Obaj wyruszyli już w nocy i długo nie wracali. Nie było ich 6 dni, czyli prawie tydzień i ciągle nie wracali. Wszyscy narzekali, żeby iść już dalej. Birdon zrobił zebranie i powiedział na nim, że wyruszą jutro o świcie. On sam będzie jeszcze jeden dzień czekał, jakby nie wrócili. A potem dogoni tamtych i będzie szedł z nimi. Następnego dnia powróciło dwóch braci: Buzed i Tires.
- A gdzie wasz brat, Aron? - zapytał się zdziwiony Birdon nieobecnością ich brata.
- Niestety, mamy dla ciebie złą wiadomość do przekazania - powiedział z odwagą Tires, ale jego ręce drżały. - Nasz brat, Aron, zginął w walce. Przybiegliśmy mu na pomoc, a on był już prawie zabity, gdy powiedział ostatnim tchnieniem, że Buzed ma być głową rodziny. No to ja chciałem spełnić jego wolę, rzuciliśmy wszystkie cenne rzeczy i przyszliśmy tutaj do ciebie
- Hmm... No dobrze, idźcie, a ja tymczasem muszę coś zrobić
- Co? - zapytał się Buzed.
- Jajco... No, idźcie już, ja was dogonię
Tires i Buzed poszli do pozostałych. Mroczna Sekta uściskała ich, bo też oczekiwała ich powrotu.
Później, około 2 tygodnie po przybyciu Buzeda i Tiresa, zmarł Buzed. Mieli wielki pojedynek z większej liczebności wrogiem. Zabili oponentów, ale Buzed umarł od strzały wroga. Kiedy Birdon próbował pocieszyć Tiresa, ten zaszył się w sobie i często gdzieś znikał. Mroczna Sekta myślała, że przeklina Machona. I do dziś wyjście z puszczy, czyli taki jakby portal z liści, nazywany jest Klnieniem Machona. Wtedy natrafili na kolejny problemy: góry. Strome bardzo góry. Ale poszło im tu szybciej. W czasie całej wędrówki zaginął Korton. Nikt nie wiedział, co się z nim stało. Wszyscy pomodlili się do Machona za niego. Po jednak kilku miesiącach wyszli z gór i znaleźli się w dziwnej przestrzeni. Okazało się, że to była pułapka. Wpadli do portalu, który ich przeniósł na nieznaną im planetę: Planetę Bionicle.
Byli bardzo zaciekawieni nowym miejscem pobytu. W ten czas wrócił Korton. Był tutaj, bo wyprzedził trochę za bardzo Mroczną Sektę i wleciał też do portalu. Tutaj, na tej planecie, znaleźli dogodne miejsce do pobytu. Planeta zawierała dużo ilości Forów i usadowili się blisko dwóch: Jednej z największych wysp i forów na świecie "PFB-Nui" i niedaleko innej wyspy "FWIB-Nui". Miejsce było doskonałe. Wszyscy w ten czas się rozproszyli. Nie było jak kiedyś 50 czy 60 członków Mrocznej Sekty, a około tylko 20. Birdon mianował Tiresa na swojego zastępcę i zaczynali budować ołtarz. Wszystko znów zaczynało się układać. Tires pewnego dnia udał się do baru, gdzie był nazywany ich postrachem. Poznał tam Srebrne Ostrze. Dalej jest już znane.
I teraz, Birdon, Korton, Tales i Tires przyglądali się z uwagą nowej "zdobyczy" Srebrnego Ostrza, czyli Spatii.

BY KRAAHKANUVA:
7. Zniszczenie od wewnątrz.
Cytat:
7.
Spatia siedziała w zimnej klatce. Birdon, Korton, Tires i Tales przyglądali się jej. Ona była skulona, pochylała się raz to do przodu, a raz do tyłu. Mruczała coś pod nosem, wyglądało to jakby była chora umysłowo.
Birdon czuł coś złego, jakby czuł obecność samego księcia ciemności, a raczej jego oddechu na karku, dosłownie. Podrapał się po nim by się upewnić że nikogo tak naprawdę za nim nie ma, oprócz jego kompanów. Zobaczył na szyi Spatii dziwny wisiorek, który coraz bardziej się błyszczał. Trupy ofiar, służących sekcie jako ofiary dla boga, w całej bazie mrocznej sekty poczuły jakby obecność swego pana. Birdon przyjrzał się bliżej Spatii, gdy wytężył słuch usłyszał Kraahkańskie słowa płynące z ust Spatii, było to zaklęcie ożywienia. Przerażony Krzyknął „Nie!” i sięgnął po wisior. Ta szybko się odsunęła i wbiła Birdonowi sztylet w rękę. On zablokował Birdona, gdyż nie mógł on wyciągnąć ręki z pomiędzy szczebli kraty. Atmosfera zrobiła się w oka mgnieniu gorąca. Pośród krzyków i jęków bezradnego wodza sekty, było słychać zaklęcia coraz to głośniej wypowiadane przez Spatię. Ofiary obrzędów sekty, zaczęły ożywać. Ich oczy zapłonęły czerwonym blaskiem.
- Zebrać ochronę, eskortować kobiety i dzieci!- krzyczał przerażony Tires. Tales uderzył go ręką w tył głowy by go uspokoić, ale to tylko jeszcze bardziej wzburzyło Tiresa, i zaczął walczysz tym drugim.
- Stójcie, to tylko jej czary, obraca was przeciwko sobie!- ale nikt nie słuchał Kortona, zaczęła się potężna rzeź. Bracia zabijali braci, siostry mordowały siostry. Spatia tylko wypowiadała dalsze zaklęcia. Trupy, teraz będące zombie mordowały tych którzy oparli się jej czarom.
Spatia wyciągnęła zza siebie coś co przypominało wyglądem „Ognisko”, ale nim nie było.
Wycelowała jego spodem w pierś Birdona, który tkwił w kracie. Ze spodu wysunął się metalowy kij tak szybko, że przebił pierś wodza sekty. Ten ryknął z bólu i oswobodziwszy się wreszcie, martwy padł na ziemię. Tires wreszcie zabił Talesa mieczem, i kiedy zdał sobie sprawę z tego co zrobił, padł na kolana na ziemię. Spatia zdjęła klucz Birdona od klatki, i otworzyła ją. Wbiła „Pochodnię” która zabiła wodza sekty w ziemię i szczyt pochodni zapłonął błękitnym ogniem, ten rozprysnął się po całej fortecy, mordując wszystko i wszystkich. Kilka minut później trupy zebrały się wokół Spatii.
- Pozbierajcie te szczątki! Ma tu być miło i przyjemnie.- rozkazała trupom Spatia. Jej pół żywi słudzy od razu wzięli się do roboty. Po około godzinie wszystko było idealnie.
Spatia zasiadła na tronie i kazała zniszczyć wszystkie oznaki że była to kiedyś forteca sekty. Kazała podrzeć obrazy Machona, i zburzyć kapliczki. Kiedy słudzy zabrali się do roboty, ona sama poszła do głównego ołtarzu. Stanęła przy nim i wbiła kij pochodni w kamienny stół. Pochodnia zapłonęła ogniem jak poprzednio. Ten podpalił kij i w sekundzie stół przełamał się na pół i obie połowy przewróciły się na ziemię. Zimny podmuch wiatru uderzył w twarz Spatii. To był znak że Machon na zawsze wyniósł się z tego miejsca… ale jeszcze o nim usłyszą.
Tymczasem, daleko w przestrzeni kosmicznej, Książe mroku, obudził się ze snu, i zdał sobie sprawę z tego, że bez pomocy kogoś z zewnątrz nie uda mu się wydostać z jego więzienia. A ponieważ w przestrzeni kosmicznej było zimno i cicho, lód nie topniał lecz twardniał, a wołania o pomoc boga mroku nikt nie słyszał. Prócz jednej osoby… nie, dwóch. Była to Spatia, i Srebrne ostrze… tak, jeden z największych wrogów Kraahkanuvy za czasów wojen klanów, zapomnianych na zawsze.
Adamziomal, szykował się na kolejne zebranie. Po ataku Nera na Sandorin wszystko ucichło. Adamziomal szykował się na zebranie, tak, bardzo ważne zgromadzenie mające na celu rozpoznanie sytuacji w Zjednoczonym królestwie. Tak, jego tereny obejmowały większość wpływowych forów, m.in. ostatnio wojennie nastawione na sąsiadów PFB, i parę innych, m.in. MOC forum Leskovikka. Leskovikk był skory do pomocy zbrojnej, miał liczną armię wojowników wiernie mu oddanych.
Kiedy Adamziomal wszedł na zebranie, zastał głośną kłótnię. Krzyczano coś o księciu ciemności, że obudził się i skontaktował ze swoją żona, i że ona podbiła fortece Mrocznej Sekty. Adamziomal nie wiedział o co chodzi. Rzucił mieczem w ścianę. Wszyscy zamilkli, ich wódz dopiero teraz został zauważony.
- Wielki Kanclerzu Zjednoczonego Królestwa- zaczął jeden z senatorów.- Jesteśmy w opłakanej sytuacji.
- Spokojnie- powiedział opanowany jak zawsze Ziomal, zasiadł na złotym tronie- opowiedzcie wszystko po kolei- wtedy znów wszyscy zaczęli krzyczeć i panikować, jeden przekrzykiwał drugiego. Adamziomal rzucił tym razem wielkim toporem o ścianę. Znów wszyscy zamilkli, poczym znów zaczęli krzyczeć.
- To będzie dłuuuugie posiedzenie…- mruknął pod nosem Adamziomal.


2. Wojna, wojna!
1. Ucieczka
Cytat:
Tires uciekał brzegiem plaży. Tak, przeżył. Biegł i biegł. Teraz można powiedzieć że był ostatnim żywym członkiem sekty.
Wbiegł w głęboką dżunglę. Mijał najróżniejsze rośliny. Jednak gdy otarł się o jedną z nich, zatrzymał się i zasyczał z bólu. Była to roślina Roko, jadowita, powodująca częściowy paraliż.
Tires zwijał się z bólu i położył się na ziemi. Po półgodziny, kiedy ból minął i zastąpiła go tradycyjna senność, pozbierał gałęzie i zrobił prosty szałas, właściwie daszek z chrustu i konarów. Kiedy skończył, niczym martwy padł na swoje miękkie posłanie z mchu i zasnął straszliwie głośno chrapiąc. Męczyły go sny, o tym jak został opętany czarami, tej Kraahkańskiej wiedźmy, Spatii, i zabił przez nią własnego brata. „Zabiłeś go! Honor członków sekty nakazuje ci się samemu ukarać!”, tak podpowiadał mu honor, i poczucie sprawiedliwości. „Ukarać się samemu?” Tires wiedział co to znaczy- śmierć za śmierć. To stare okrutne prawo nie działało już w wielkich państwach, ale w takich małych księstwach, państewkach lub organizacjach jak Sekta, wciąż było surowo stosowane.
Obudził się z tego zamysłu gdy doszły go jego receptorów dźwiękowych odgłosy zza zarośli.
Czerwone, wściekłe oczy bestii wyglądały zza roślinności, i gniewnie posuwały się do przodu.
Był pełen strachu, serce waliło mu jak młotem, obawy zasłaniały mu zdrowy rozsądek. Bestie wyskoczyły na niego, rzuciły się. Ominął dwa z nich, trzeci przewrócił tego na ziemię.
Zaczął go obwąchiwać i lizać po twarzy. Tires rozpoznał w nim swojego ulubionego pupila, psa energetycznego zwanego Tirix.
Spatia czuła obecność swego lubego wszędzie gdzie tylko spojrzała. Znała plan swego mistrza. Jej celem było odnalezienie ich syna, a potem Pięści Zagłady, należącej wcześniej do legendarnego wojownika.
Wiedziała, że liczy się dzień i noc. Szybko pozostawiła fortecę za sobą i wyruszyła w drogę.
Spatia podróżowała konno. Bardzo to lubiła. Spatia była osobą inteligentną, pełną życia, a jednak czasami zamyśloną.
Spatia kochała ponad wszystko Kraahka, mimo że ten rzadko to odwzajemniał. Wiedziała kim jest, i że nie może sobie pozwolić na otwarte odwzajemnienie jej uczuć. Spatia jechała konno razem ze swoimi żołnierzami. Jechała brzegiem plaży, gdzie piasek był mokry, ale nie w tak dużej ilości co w głębi plaży. Wojowniczka spojrzała w bok. Zeszła z konia i podeszła do śladów, głęboko wyżłobionych na zimnym piasku.
- Ktoś tu był- powiedziała uradowana, jej twarz przybrała gniewną minę- Znaleźć go! Chyba komuś udało się uciec z naszej impry…
Żołnierze rozeszli się na wszystkie strony. Z przedramion Spatii wyskoczyły wielkie ostrza, natychmiast zapłonęły błękitnym ogniem. Pod jej stopami piasek zamieniał się w lód. Jej Kanohi Kiril lśniła w srebrzystym blasku księżyca. Weszła w zarośla, po kilku minutach, usłyszała krzyki żołnierzy.
Pobiegła w ich stronę i zirytowana patrzyła jak zrzucają z siebie małe gałązki rośliny Roko. Trupy posiadały szczątkowe organiczne tkanki, więc Roko wciąż na nich działało. Nie tak jak na Spatię.
Po tym jak została ożywiona przez Kraahkanuvę aby mogła żyć jej organiczne tkanki zostały usunięte, i ich miejsce zajęła czysta Kraahkańska Energia.
Kraahkańska? Takim mianem określało się wszystko co się łączyło w jakiś sposób z BCF lub Kraahkanuvą.
Zatem Spatia jest bardzo podobna pod względem budowy do Makuta, jednak ta Energia się nie rozprasza.
Spatia podniosła trujące ziele z ziemi i zgniotła je gołą dłonią.
- Wy tchórze, idioci! Wstawać i iść za śladami- po czym wskazała na odciśnięte w błocie ślady stóp, których nikt przedtem nie zauważył.

BY NER`ZHUL
Zakończenie cz. 1
Cytat:
Gdy Spatia spotkała Tiresa, zaczęła się walka. Tires nie miał szans z jej przeważającymi mocami, więc po pewnym czasie zmęczył się. Gdy przyszli żołnierze, razem ze Spatią ostatecznie unicestwili Tiresa, po czym wyruszyli dalej.
W tym samym czasie Lord Ner`Zhul, będąc na czele zażartej Armii Zagłady, przejął dwa Imperialne miasta - Avestonię i Bereson. Mieszkańcy nie mieli żadnych szans z takimi siłami, przez co żołnierzy Ner`Zhula to tylko rozjuszyło. Adamziomal i senatorowie byli zrozpaczeni. Od razu odbyło się zebranie, na którym mieli podejmować trudne decyzje. Dowiedzieli się przed zebraniem tego, że PFB i MOCF ruszyło do ataku na Złote Imperium.
Adamziomal podjął decyzję o ewakuowaniu wszystkich mieszkańców do głównego miasta, czyli forum FWIB. Na ich szczęście PFB i MOCF ruszyło dopiero dzisiaj, więc od pierwszych miast liczyło ich 2 dni drogi. Ziomal i senatorowie wykorzystali to i ewakuowali wszystkich mieszkańców.
Tymczasem Srebrne Ostrze i Necros podejmowali się 5 punktu planu, a zarazem tego, co może dotknąć najbardziej Kraahkanuvę. Zadaniem Necrosa było przejęcie twierdzy Mrocznej Sekty (obecnie - Spatii), a Srebrne Ostrze wyruszył nie wiadomo dokąd.
Po kilku dniach zażartej wojny MOCF przejęło pierwsze miasto (PFB miało problemy z dojściem, więc ich najazd opóźnił się). Jednak userzy MOC Forum bardzo się zdziwili, gdy miasto było opustoszałe. To znaczy, że Adamziomal i Takanui przystąpili do natychmiastowego działania.
Później Spatia wraz ze swoimi żołnierzami zebrała wszystko, co było potrzebne do ożywienia Kraahkanuvy. Srebrne Ostrze nie przeraził się. Wszystko szło zgodnie z planem i cierpliwie obserwował poczynania Spatii.
Gdy doszli do lodowego więzienia, Armaggedon nie wiedział, jaki ma w tym robić udział. Gdy Spatia wymawiała zaklęcie, Armaggedon wzniósł się w górę i czuł, jak uchodzi z niego życie. Próbował się wyrwać, ale za wszelką cenę nie mógł. I nagle dusza Armaggedona wyszła ze swojej zbroi i błyskawice (które były formą bezcielesną Kraahka) przejęły je, tworząc nowe, większe ciało. Wyglądał jak mutant, był w piorunach mroku i w zbroi Armaggedona. Gdy Srebrne Ostrze ujrzał Kraahkanuvę, osunął się w cień.
Ner`Zhul wziął się do ataku na kolejną fortecę Złotego Imperium i, jak podobnie u MOCF, opanowało go zdziwienie. Nie stracił żadnego żołnierza, gdyż nikogo w mieście nie było. Wysłał szpiegów do wszystkich miast w pobliżu - nigdzie nikogo nie było. "Może się poddali i uciekli?", ale Ner w to nie wierzył. Musiało to przeklęte PFB wygonić wszystkich z miast.
Adamziomal z Takanuim odbyli w tajemnicy w rozmowę. Omówili sprawę przyszłości Złotego Imperium. Ziomal miał wątpliwości, ale Takanui powiedział, że wszyscy zebrali się w głównej stolicy, z której on zrobił twierdzę nie do zdobycia przez nawet takie armie jak PFB czy Armia Zagłady Lorda Ner`Zhula.
PFB nie mogło stoczyć walki bezpośrednio z Armią Zagłady, gdyż Ner atakuje ze strony zachodniej, a Polskie Forum Bionicle - ze wschodniej. Więc gdyby mieli się spotkać, musieliby całe Złote Imperium zetrzeć z powierzchni ziemi.
Srebrne Ostrze wyruszył znów na następną wyprawę i Necros nic nie wiedział. Siedział spokojnie przy twierdzy Mrocznej Sekty i czekał na powrót Ostrza.
Ten wyruszył do bazy Kraahkuna (gdyż tak Kraahkanuva się nazwał po wskrzeszeniu) i wszedł normalnie do środka. Gdy nikogo nie zobaczył, wyszedł i czekał w pobliskiej jaskini.
Po chwili wyszła Spatia, gdyż wyczuła, że ktoś jest w pobliżu. Idąc, Srebrne Ostrze wybrał drobny moment i rzucił się na nią. Ta, spodziewając się zagrożenia, odwróciła się i w ostatniej chwili swoją mocą odepchnęła Srebrne Ostrze. Temu spadł płaszcz i Spatia na chwilę stała wmurowana. Twarz spod kaptura ukrywała nie Srebrne Ostrze, ale kogoś, kto dyszał zemstą na Kraahkunie. Kogoś, kto czuje tylko gniew i zemstę. A był to Brikfest.
Kraahkun opowiedział Spatii o Brikfeście i o dziwnym zakończeniu ery zwanej "Wojny Klanów". Gdy Kraahkanuva przeciął na wylot jego ciało, odbył się błysk i Brikfest zniknął. Teraz poznała prawdę. Brikfest wciąż tu był!
Brikfest zaśmiał się i zamachnął się na Spatię. Rozpoczęła się walka. Niestety, Spatia ją przegrała. Na dodatek Brik pozbawił ją życia. Umarła, znowu...

Zakończenie cz. 2
Cytat:
Gdy Lord Ner`Zhul wywęszył kilku szpiegów w okolicach miasta Kelke, zrozumiał, że nie tylko on chce zdobyć Złote Imperium. Przed nim i przed PFB oraz MOCF została jeszcze jedna forteca - matus.fora.pl (takie forum na prawdę nie istnieje, jest tylko wymysłem autora), które było bardzo uzbrojone. Jednak Ner`Zhul postanowił nie brudzić sobie rąk. Dowiedział się, że PFB będzie atakować, więc on pójdzie na zwiady i będzie patrzeć na pole bitwy, jakby nic jego to nie dotyczyło.
Brikfest powrócił do fortecy Mrocznej Sekty w takim zachowaniu, jakby wygrał i był jedynym ocalałym w jakiejś zażartej wojnie trwającej 50 lat. Tak go ujrzał Necros. Myślał, że to koniec planu, ale Brikfest, wciąż zamaskując się jako Srebrne Ostrze, wyjawił ostatni punkt planu, po czym Brikfest i Necros wykonali swoje ruchy.
Kraahkun dopiero później dowiedział się o śmierci Spatii. Był w załamaniu. Po raz kolejny śmierć. Choć mógł ją ożywić, to jednak czuł, jakby nie mógł. Przysiągł sobie zemstę nad mordercą. Niech spłonie, niech gnije... to... się... wreszcie... musi... skończyć!
Ner`Zhul wrócił z pola bitwy cały i zdrowy. PFB i MOCF doznało wielkich strat, ale zajęli forum. Ner wziął całą armię i zaatakował szeregi podupadłych for. Początkowo stawali z oporem, ale zmęczeni walką zostali obróceni w pył. Jeszcze tego dnia Lord Ner`Zhul obmyślił plan zaatakowania FWIB.
Brikfest i Necros ze Skinami udali się do głównej siedziby Kraahkuna. Tam Necros wziął pierwszy raz w ręce mocarne ostrze, po czym wystrzelił pocisk ognia ze swojej ręki w bazę. Była w jaskini, więc wszystko od razu zostało zasypane. Necros od Brikfesta dowiedział się (Brikfest wyjawił mu swoje prawdziwe oblicze), że posiada moc żywiołu i do tego ognia. Necros miał czarną zbroję, więc jak się dowiedział, zmienił sobie niektóry części na czerwone.
Kraahkun, zdenerwowany, wybiegł z jaskini i ujrzał Brikfesta w kapturze (żeby Kraahk nie dowiedział się, że to on) oraz Necrosa ze stadem Skinów. Necros, zanim Brikfest dał rozkaz ataku, rzucił się wraz ze Skinami na Kraahkuna. Jednak on wyzwolił wielki wybuch, który odrzucił Necra. Brikfest się nie poruszył. Zaczęła się walka.
Kiedy doszło do końca, Kraahkun przegrał walkę, a Necros wyciągnął swoje ostrze i, wymawiając słowa "dlaczego zabiłeś mojego ojca, podłożył pod gardło Kraahkowi. Ten jednak odzyskał siły i uwolnił się od niego, mówiąc, że nie zabił Rasheda. Necros nie dowierza mu i atakuje znów, Kraahkun wciąż odparuje ciosy. Jednak Necros zaprzestaje, myśląc sobie, że Kraahkun mówi rację. Kraahk mówi, że to Brikfest zabił jego ojca.
Cytat z oryginalnej wersji:
"Gdy Necros zaprzestał walki ze zmęczenia, Kraahkun nie miotał szyderstw, lecz patrzył na niego rozważnie. Lecz Necr znowu zaczął walczyć, tym razem z większą zaciekłością. Kraahk, nie spodziewając się tego, nie zdążył uniknąć ataku, ale wtargnął do umysłu Necrosa, mówiąc mu i przekonując, że to nie on zabił Rasheda.
Necros odszedł do tyłu. Mówi sobie, że zabije Kraahka za wszelką cenę, ale coś mu mówi, że on mówi prawdę.
- Nie! - krzyknął wściekły Necros. - To ty zabiłeś mojego ojca! Zginiesz za to paskudna ścierwo!
- Mówię ci, że to nie ja - odparł Kraahkun. - Nie zabiłem Rasheda. To zrobił on - powiedziawszy to, wskazał na Brikfesta. Wcześniej już się dowiedział, że Srebrne Ostrze to Brik.
- On? - zapytał z niedowierzaniem Necros, patrząc na Brikfesta.
Teraz nagle poczuł, że... Tak, Kraahk mówi prawdę. Przypomniał sobie scenę z przeszłości, kiedy to zauważył nie rękę Kraahkanuvy wystrzelującej zatruty strzał z łuku. To był Brikfest. Przypomniał sobie jego szyderczy uśmiech, kiedy Rashed umierał. Necros spojrzał gniewnie w stronę Brika. Ten był przerażony nagłym obrotem spraw..."
Necros i Kraahkun połączyli siły, by ostatecznie zabić Brikfesta. Ten nie bronił się - sparaliżowany był bardzo podatny na ataki. Po kilku minutach leżał już martwy.
Nazajutrz Ner`Zhul zebrał armię pod FWIB. Takanui i Adamziomal wyjrzali zza murów i ujrzeli wielomilionową armię z flagami z wypalonym symbolem Armii Zagłady. Ziomal patrzył na nich wszystkich przestraszony, nawet Tan pozwolił sobie na odrobinę dreszczyku. Gdy cała armia już się przedostała, Ner`Zhul wyszedł na przód, dając propozycję poddania się. Kiedy Takanui zaprzeczył, armia ruszyła do ataku.
Necros i Kraahkun pogodzili się. Necr przeprosił za te napady, przeprosił też bardzo za śmierć Spatii i jakby mógł, to by ją ożywił, choć to Brikfest go zabił. Kraahkun wybaczył mu i, samemu sobie się dziwiąc, powiedział, że jakby mógł, to by ożywił Rasheda, gdyby nie ta blokada mocy. Kraahkun zaproponował Necrosowi jeszcze najazd na Lorda Ner`Zhula. Necros nie miał nic przeciwko.
Później, gdy szli spać do twierdzy Sekty, Necr wyjawił Kraahkowi, że Spatia była jego siostrą. Usłyszawszy to, obiecał mu, że wkrótce ją ożywi.
Ner po kilku dniach oblężenia wciąż nie przestawał. Choć nie udało mu się zdobyć forum, to i tak próbował, powtarzając sobie, że będzie walczył do bólu.
Po 2 tygodniach oblężenia Ner`Zhul wziął udział całymi swoimi mocami w kolejnej bitwie, którą udało mu się w końcu wygrać. Wojska Armii Zagłady wtargnęły do miasta, pustosząc wszystko. Adamziomal stał bezradny. Takanui też. Jednak wzięła go fala gniewu. Gdy ujrzał Nera, wziął swój miecz i rzucił się na niego. On nie spodziewał się tego i został przygwożdżony do ziemi. Adamziomal wziął swoją broń i podszedł do leżącego Ner`Zhula. Ten wyzwolił swoje moce i odrzucił ich, uciekając za mury. Takanui pobiegł za nim i w końcu dogonił, staczając z nim walkę na śmierć i życie.
Tymczasem Necros przestał spać. Zauważył po chwili, że nie ma nigdzie Kraahkuna. Zaczął go szukać poza twierdzą Sekty.
Ten rano wyszedł do pobliskiego lasu, obmyślając plan zdrady Necrosa, gdy nagle zza krzaku wyskoczył jakiś toa, który swoją tarczą przywalił w twarz Kraahkunowi. Ten jednak nie stracił przytomności. Stanął i na chwilę zamarł. Przed nim stał toa Hi... Tak, to nie jest pomyłka. Przed nim stał cały i zdrowy Hipix w formie toa. Kraahkun patrzył mu prosto w oczy. Przypomniał sobie jego śmierć na Hipi-Nui. "To niemożliwe!", krzyknął Kraahkun. Hipix, uśmiechnąwszy się, odparł: "Wszystko jest możliwe" i rzucił się na Kraahka, używając całej swojej siły.

Czy Takanui wygra z Ner`Zhulem i przywróci pokój FWIB? Czy Hipix odniesie zwycięstwo? A może poniesie klęskę i Kraahkun zdradzi Necrosa? Jak Hipix przeżył?

Odpowiedzi na te pytania w 3 części zakończenia jeszcze dziś o północy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ChaosMaster dnia Śro 19:06, 31 Gru 2008, w całości zmieniany 15 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:57, 31 Paź 2008    Temat postu:

Szybko, co? Pierwsza część Legend FWIB-Nui 2! Trochę tajemniczo, ale nieważne. Kilka wiadomości:

- W pierwszej części jest wzmianka o tak zwanej "Mrocznej Sekcie". Żebyście się nie pytali, co to jest, więc: Mroczna Sekta to kult wyznawców pewnego mrocznego Boga. Tires nie jest jej szefem

- Podróżnikiem nie jest: Ner`Zhul, Kraahkanuva, Necros, ktoś z armii Ner`Zhula, jakiś sługa Kraahkanuvy, Skiny, Nikt z forum, tylko ktoś znany (nie powiem kto, nie ma mowy)...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ChaosMaster dnia Nie 0:59, 02 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:15, 31 Paź 2008    Temat postu:

Doskonała część! 10/10! To idealny pomysł na kontynuuację mojwgo ff'a. Ma się wrażenie że świat dopiero zbiera isę po tym wszystkim do kupy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Takanui
Mod (ekspert od Bionicle)
Mod (ekspert od Bionicle)



Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:38, 31 Paź 2008    Temat postu:

Ciekawe opowiadanie, a to z tym ziomem kto nim jest to myślę że to ja, albo Ziomal.Wink

Nie, zgadujcie dalej... - Ner`Zhul


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adamziomal
Dominus et Deus
<b><u><i>Dominus et Deus</b></u></i>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:15, 01 Lis 2008    Temat postu:

Część super, taka mała odmiana od poprzedniej serii (bardziej tajemnicza). Rzecz jasna 10/10. Mi się nie chce zgadywać kto to jest...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adamziomal dnia Sob 13:16, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:33, 02 Lis 2008    Temat postu:

Kolejna część Legend! Proszę o ocenki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:04, 02 Lis 2008    Temat postu:

No fajna, ale troche nuda zawiało, za mało się działo.
Dam 9/10, niestety. A myślałem że ta sekta własnie chdce mnie ożywić. Skoro mnie czci (raczje nie znamy żadnego innego boga mroku), to czemu tego nie chce?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:50, 02 Lis 2008    Temat postu:

Kraahkanuva napisał:
Skoro mnie czci (raczje nie znamy żadnego innego boga mroku), to czemu tego nie chce?


Napisałem dokładnie. Nieznany Bóg Mroku i od razu mówię, że to nie Kraahkun. Później się dowiecie, co to za Bóg.

No cóż, ocena jest, jaka jest. Nie mogę się gniewać, twoje zdanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adamziomal
Dominus et Deus
<b><u><i>Dominus et Deus</b></u></i>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:46, 04 Lis 2008    Temat postu:

Ocenka: 9.9/10. No to teraz tylko czekać kolejnych części.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:53, 04 Lis 2008    Temat postu:

Kolejnos częścios FF`os! Czytajos!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:04, 04 Lis 2008    Temat postu:

No 10/10. Po prostu super, twoje ff't są najlepsze. Dlatego dąłem ci to do napisania. Sam bym kontynuuacji lepiej nie napisał (kontynuuacji do mego ff'a).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:50, 10 Lis 2008    Temat postu:

...Kolejna część!... Eee, to chyba nie spam xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adamziomal
Dominus et Deus
<b><u><i>Dominus et Deus</b></u></i>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:53, 10 Lis 2008    Temat postu:

Obie części 10/10. Bardzo fajnie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Amon Sol
AMON
<b><u>AMON</b></u>



Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:17, 10 Lis 2008    Temat postu:

Fajna część.
Ale Spatia stała się dużó potężniejsza niż przed śmiercią... powinna bez problemu pokonać szkielety... mogłaby być problemem nawet dla Zhula...
Ale daję 10/10 jak zwykle. Koniec posta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ChaosMaster
Mod (ekspert od Worms)
Mod (ekspert od Worms)



Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znikąd
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:39, 10 Lis 2008    Temat postu:

No i jeszcze kolejna obiecana dziś część! Czytać!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.wormsandbionicle.fora.pl Strona Główna -> Fan Fic & Work Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin